czwartek, 24 grudnia 2015
A pokój na placu!
Mój drogi M.!
Spieszę donieść, że choinka ubrana. Jest plastikowa, ale po tylu latach zaczyna się sypać jak żywa.
sobota, 12 grudnia 2015
Jak za Niemca!
Ciao Karo!
Zrobił nam się ostatnio nasz
plac odrobinę międzynarodowy, aby więc nie zarzucać tego konceptu, podjąłem w
stosowne kroki. Przy okazji popadłem w zwłokę przekraczając nasz
nieprzekraczalny 10-dniowy termin na napisanie listu. Ale jak zwykle jest i na
to kontratyp – wszystko pro placo bono!
I co w tej zwłoce zrobiłem? Wsiadłem w samolot i poleciałem w siną dal.
poniedziałek, 23 listopada 2015
Limerykiem w rutynę
Drogi świąteczny malkontencie*!
Jak się cieszę, że tak się zaaklimatyzowałeś w tej
Warszawie. Czy może być na to lepszy dowód niż Twój ostatni list? Nie. Nie jest
to powierzchowne kręcenie nosem. Jest to prawdziwie, głęboko, świadomie
wyrażone obrzydzenie i rodzaj nerwicowego oni
są wszędzie. Fantastyczne. Żeby nie powiedzieć kapitalne.
wtorek, 10 listopada 2015
Mam Krakowa powyżej hejnału!
Droga Karo!
Przez Ciebie cały tydzień
miałem dziką ochotę na zupę dyniową. Nie zjadłem jej jednak, więc można uznać,
że nie świętowałem. Zresztą, jeśli mam być szczery to nie są moje ulubione
święta. Ja w ogóle jestem świątecznym malkontentem. Może lubię urodziny. Ale
swoje, bo po co czyjeś? Lubiłem cudze urodziny, gdy byłem mały -Wtedy też
dostawałem prezenty, żeby nie było mi smutno i wszyscy byli zadowoleni.
Zastanawiałaś się kiedyś, o
jakim mieście w Polsce mówi się najczęściej? Pierwszym strzałem, zdecydowanie
uzasadnionym, powinna być pewnie Warszawa. W końcu to stolica! Wystarczy
włączyć pierwszy lepszy program informacyjny, żeby usłyszeć:
sobota, 31 października 2015
Jak kupować znicze?
M.,
To był tydzień ironicznych komentarzy. Przede wszystkim, powyborczych. To było do przewidzenia. Zdziwiła mnie druga kategoria tych komentarzy – przed pierwszym listopada. Pewnie państwo jedziecie do domów na... święta. (ironiczny uśmieszek) Nie mamy zajęć, bo (z przekąsem) święta. Cooo to za, proszę państwa, święta? Święto Zmarłych....
Nie Święto Zmarłych tylko Wszystkich Świętych! - odparł ktoś z pierwszej ławki, ratując moją nadwerężoną wiarę w ludzi.
Nie obchodzę Halloween. Mamy w Polsce taką piękną swoją tradycję. Jaki to ładny, bezinteresowny gest: zapalić komuś świeczkę na grobie. A można to zrobić co najmniej na trzy sposoby:
piątek, 23 października 2015
Fakt prasowy
Droga Karo!
Nie wiem zupełnie dlaczego
chcesz mnie wyrzucać przez okno w ramach jakiejś tam defenestracji. To że nie
mam żadnego talentu (w tym muzycznego) nie znaczy od razu, że można mnie tak od
razu, bezkarnie wyprosić za okno. Zwłaszcza, że Powiśle to nie żadna Praga!
Normalnie czeska komedia!
A skoro już o komediach, a
ściślej tragikomediach, mowa to zastanawiam się czasem, czy w trakcie wykładów,
ćwiczeń albo jakichkolwiek innych, dość formalnych okazji wypada mi poprawić
kogoś, kto właśnie pobłądził: „włanczał” albo coś było dla niego „kłazi” [quasi
= kfazi!] lub nagminnie „sensu
stricte” [sensu stricto!]. Na miejscu
takich ludzi byłbym bardzo wdzięczny, gdyby mnie ktoś poprawił, zamiast wznosić
oczy ku językowemu niebu, jak ja mam to często w zwyczaju. Ale czy oni myślą
tak samo?
wtorek, 20 października 2015
Talenta śliczne.
Dantonie komplikacji!
Wspaniały ten zwrot na siebie wymyśliłeś. Bardzo trafny.
Mówisz już o Toruniu w czasie przeszłym, ale zapewne ciekawi
Cię czym byś żył, gdybyś tu ciągle był. Spieszę donieść, że Wydział Prawa i
Administracji UMK został opanowany przez kolejne setki młodych adeptów prawa. (Czy
znajdą pracę to już inna sprawa…). My na czwartym roku patrzymy na nich z góry
(i z boku). Jest strasznie cywilnie. I niech nikt nie twierdzi, że mówi się bardzo
cywilnie. Co ja poradzę, że teoretycznie niepoprawne strasznie cywilnie oddaje
właśnie całą istotę rzeczy?
Krótko mówiąc – jesteśmy zobowiązani postępować rodzinnie i etycznie! Co prawda postępowanie
etyczne było opcjonalne – do wyboru z psychofallicznym. To jest, chciałam
powiedzieć, z zajęciami z profesorem Freudem.
Dziękuję Ci za wygenerowanie mi tematu! Talent, którego nie mam a chciałabym mieć?
sobota, 10 października 2015
Epilog
Obywatelko Współredaktorko Karo (bo kto
to widział tak spoufalać się po imieniu!),
Chciałem dzisiaj pisać o czymś zupełnie
innym. W ogóle chciałem pisać, bo od kilku tygodni czułem, że mam wenę. A
ściślej rzecz ujmując miałem ją tak długo, dopóki nie usiadłem przed komputerem
żeby zacząć. Czyli teraz na przykład jej nie mam. Myślę jednak, że jest to
zjawisko powszechne jak kanapki spadające masłem w dół, wszystkie kolejki
poruszające się szybciej niż ta, w której aktualnie stoimy, telefony dzwoniące
gdy wejdziemy pod prysznic itp. Dla nierozumiejących o co chodzi, polecam
„Zupełnie nowy testament” Jaco van Dormaela. W kinach od 1 stycznia. Jeśli kina
tak zaczynają rok, to aż strach pomyśleć, co się będzie działo dalej… Ale
wracając do meritum. Miałem pisać o czymś innym, jednak nazbierało mi się tak
wiele spraw na które muszę Ci odpowiedzieć, że nie powinno się tego już dłużej
odkładać. W końcu ileż można korespondować w stylu „Cześć Karo, napisałaś fajny
list, ale powiem Ci dzisiaj o czymś innym”. Dzisiaj więc odpowiadam, odnoszę
się, reaguję. I zamykamy pewien etap.
środa, 30 września 2015
Wrześniowe absurdy szyte według Burdy
Drogi Mariuszu,
Tak, też odzwyczaiłam się od pisania listów. Ale myśleliśmy, że odzwyczailiśmy się od retrospektyw a okazało się, że wręcz przeciwnie, prawda? Nie, nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Co prawda miałam laptopa w naprawie, no ale nie przez cały ten czas. Ale przez długi czas, gdyż fachowcy nie mogli się doszukać co też właściwie z nim jest nie tak. Jest taki wyjątkowy! Tajemniczy! Zupełnie jak ja!
poniedziałek, 7 września 2015
Kilka uwag o...
Droga Karo,
Nadszedł czas, żeby po okresie
SPAMU, festiwalowych retrospektyw, euforycznych selfie z GT i jeszcze innych
atrakcji, wrócić do naszej starej, ale przecież jakże dobrej tradycji pisania
listów. Muszę jednak przyznać, że nie jest to wcale takie łatwe. Zupełnie
szczerze: odzwyczaiłem się! Dopiero teraz zobaczyłem, że ostatni list do Ciebie
pisałem 2 miesiące temu. Letnie przesilenie… Blog wprawdzie żył przez ten czas
swoim życiem, coś się działo – jak to i w życiu, ale pisania listów było mniej.
I jakkolwiek można zrzucać to na okoliczności, zasadne jest również, by
przyznać się do jeszcze jednej (chociaż smutnej) rzeczy – lenistwa. I braku
weny? Ileż to już razy mieliśmy o nim pisać... Jestem jednak przekonany, że w
czasie blogowego urlopu żadne z nas nie próżnowało i bacznie obserwowało
rzeczywistość. Ja w każdym razie tak właśnie robiłem i stąd wynotowałem sobie,
a teraz przedstawiam Ci tutaj, KILKA UWAG O…
niedziela, 16 sierpnia 2015
SPAM: Kryminalne zagadki Dwóch Brzegów
I już. Skończyło się. Emocje opadły, wspomnienia zostały.
Można się rozliczyć z twórczości. 9. edycja Festiwalu Filmu i Sztuki "Dwa Brzegi"
przeszła do historii. Jak było? Fantastycznie! Ale to materiał na inną opowieść
i z pewnością zostanie ona opowiedziana. Pewnie nawet tutaj, już normalnie w ramach
naszych listów. Ale nim to nastąpi, pozwólcie nam na jeszcze jeden SPAM. Dzisiaj
prezentujemy to, co zgodnie z tradycją napisaliśmy na zakończenie festiwalu. Czyli
festiwalowa retrospektywa na bis.
czwartek, 30 lipca 2015
SPAM: Festiwalowa retrospektywa
Dzisiaj trochę poza tradycją
listową, ale jest ku temu kontratyp: DWA BRZEGI! Nie wiemy jak Wy, ale
MY już JUTRO znów będziemy w Kazimierzu (i uprzedzając pytania - tak,
będziemy zdawać dokładne relacje, mamy już nawet na to kilka pomysłów
^^). A na razie przypominamy to, co było rok temu. Nie mogło być zatem inaczej: "Festiwalowa
retrospektywa". Nasz debiut literacki na zakończenie poprzedniej edycji
2B przeczytała Grażyna Torbicka. I cytując Klasyczkę: "Naprawdę wysokiej
klasy jest to poezja!". Kimże jesteśmy, żeby się z Nią spierać? :D
FESTIWALOWA
RETROSPEKTYWA
“Dwa
brzegi.
Trzy
kina,
lecz
jedna
GRAŻYNA”
(“Psalm
kazimierski”)
Z lekcji kina zadanie domowe – opisać
życie festiwalowe:
sobota, 25 lipca 2015
Pan Cogito idzie na praktyki
Mój drogi Strażniku Imponującej
Ilości Wódki!
Idą, idą, idą Dwa Brzegi! Cieszę się niezmiernie i doczekać nie mogę. Podobno nawet Harry już jest brudny. Moje zaznaczanie interesujących pozycji w programie skończyło się de facto na pokolorowaniu całości...
Twój list o weselu sprawił, że
poczułam się prawie tak, jakbym tam była. A Wyspiański znad
mojego biurka (mam tu taką mini-ściankę) patrzy i aprobuje. Pyta
tylko: czy przyszła Rachela?! I czy ta piana była ecrie?
piątek, 10 lipca 2015
The Chochoł Show
Moja Droga Hołownio!
Już wiem, dlaczego razem piszemy bloga!
Właściwie wiem to od dawna i znam ku temu przynajmniej miliard powodów, ale w
ostatnim liście dostarczyłaś mi jeszcze jednego: nawet jak piszesz bez sensu to
piszesz z sensem! To bardzo cenna umiejętność, bo przecież nie zawsze da się
pisać do rzeczy. A pisać trzeba. Przezwyciężać blokady, pokonywać wyrwy w
wenie, pisać, pisać, grafomanić. I pomimo tego, że z duetu Prokop&Hołownia
zawsze wolałem Hołownię to z niejaką zazdrością oddam Ci go na alter ego. Z
racji wzrostu.
czwartek, 2 lipca 2015
Wake me up in July.
Mój drogi M.!
I ja nie odpisuję, jesteśmy siebie
warci! W dodatku, gdy już odpisuję, nie mam nic do powiedzenia.
Chciałabym tak mieć coś do powiedzenia, ale dzisiaj nie mam nic.
Tak żeby było miło, śmiesznie, refleksyjnie, z lekką bryzą, z
mrugnięciem oka, pół żartem, pół serio, trzy czwarte, siedem
ósmych, ot w sam raz. A tu nic. Zachęcający paragraf do dalszej
lektury, nieprawdaż?
czwartek, 11 czerwca 2015
To nie jest czas na długie listy
Your Royal Highness Princess Charlotte of Blog,
Przede wszystkim chciałbym
uspokoić, zarówno Ciebie, jak i naszych wiernych Obywateli Czytelników. To nie
jest tak, że blog umarł, plac zasypały zwiędłe liście, ławeczka zaczęła
trzeszczeć i w ogóle wykreślili nas z planu internetów, a nawet z google maps. ‘Na
plac!’ żyje – jest co najwyżej w jakiejś przejściowej śpiączce. Przewracając
się zatem na drugi bok, mruknę tylko szybko tę wiadomość i… no cóż… wracam do
rzeczy o wiele mniej przyjemnych.
środa, 6 maja 2015
Czasami żałuję, że nie palę.
Mecenasie M.,
Dobrze, że nie piszesz do szuflady. I że jesteś
niestrzelany.
Też mam historię niezwykłą, też opartą na faktach. Tylko bez
mnichów chińskich. Wypożyczyłam trzy książki. Wszystkie są mistrzostwem świata
pisania o wszystkim i o niczym. Różowe tabletki na uspokojenie KJ, Czytadła Osieckiej
i książkowa wersja Chlip-Hopu.
Ale co jest najlepsze?? W tym egzemplarzu Jak trwoga to do bloga jest dedykacja
i autografy autorów. Przypominam, że wypożyczyłam te pozycje. Widziałeś kiedyś
dedykację w książce z biblioteki? No właśnie. A tu jest.
"Dla kolegi na Święta"
poniedziałek, 27 kwietnia 2015
Notatki o skandalu
Proszę siadać Pani Karo.
Witam na placu sądowym. W Pani ostatnim poście zostały zawarte informacje, które stanowiły przesłanki do wszczęcia niniejszego postępowania. Zostanie dzisiaj bowiem rozpoznana sprawa z
powództwa Krystyny J. przeciwko Meryl S. o posiadanie szuflady. W charakterze
świadka stawiła się redaktor GT, której nowa formuła popularnego programu o filmach w telewizji publicznej stała się przyczynkiem do rozdmuchania całego problemu. Otwieram przewód blogowy i udzielam głosu przedstawicielowi ustawowemu
wszystkich wyżej wymienionych, panu M.
sobota, 18 kwietnia 2015
Na lipę sądową i inne opowiadania
Mój drogi M.!
Wiesz dlaczego jest mało znaczących kobiecych ról we współczesnym kinie? Bo Meryl kupuje prawa do wszystkich najciekawszych historii!!! Nawet w takich sytuacjach, gdzie jeszcze nikt nie myśli o robieniu filmu. Ona je bezczelnie kupuje, te historie. Bezczelnie. Takie bezczelnie głosem Kołaczkowskiej. Bezczelnie.
Wiesz dlaczego jest mało znaczących kobiecych ról we współczesnym kinie? Bo Meryl kupuje prawa do wszystkich najciekawszych historii!!! Nawet w takich sytuacjach, gdzie jeszcze nikt nie myśli o robieniu filmu. Ona je bezczelnie kupuje, te historie. Bezczelnie. Takie bezczelnie głosem Kołaczkowskiej. Bezczelnie.
sobota, 11 kwietnia 2015
Świat okiem M.
Chlip hop Karo!
Parafrazując: Czemu ja nie piszę, toż nie zmienił nam się blog?
Otóż wytłumaczeń jest miliard, począwszy od tego, że były święta i jako
najmniej świąteczny z nieświątecznych ludzi świata nie chciałem pisać w
Internecie życzeń – a wszakże wypadałoby. Poza wszystkim, najzwyczajniej w świecie
nie umiałem się zebrać. Ale główny powód jest chyba aż nadto prozaiczny –
przyszła wiosna i zamieszała, jak to zwykle wiosna ma w zwyczaju.
niedziela, 29 marca 2015
Ucieczkopokój, czyl nieoczekiwane pożytki z niewoli
Drogi M.!
13-letnia podróż do Gdyni? To można
naprawdę dwuznacznie interpretować.
Dawno nie pisałam. Ale to nie moja
wina. Aresztowali mnie. Ale bez obaw. Nie ma na razie powodu do
odwiedzin i rozmów przez szklaną szybę. Chociaż to byłoby
ciekawe, prawda? Strażnicy dziwiliby się bardzo z czego się tak
zaśmiewamy. A my już na pewno mielibyśmy jakiś dobry powód. Na
przykład opowiedziałabym jak to postanowiłam za własne pieniądze dać
się zamknąć.
piątek, 20 marca 2015
Pendą i liną
Droga Karo!
Ustaliliśmy ostatnio, że pisanie bloga
podróżniczego bardziej się opłaca, bo ma się darmowe hostele, sławę,
popularność i tysiące lajków na Facebooku. Wiem też, że jeśli chcemy się
rozwijać, powinniśmy w tym właśnie kierunku zmierzać. Nie potrafię jednak
zrezygnować z naszego stylu
quasi-literackiego i opisywać wyłącznie znajdujące się wokół mnie ściany
(chociaż może…). Dzisiaj będzie więc trochę o podróżach, a trochę o
piosenkach. Zapnij pasy i szykuj się do
drogi, a ja podeślę w międzyczasie ten tekst do działu marketingu PKP. Może
jako autorzy bloga podróżniczego dostaniemy darmowe bilety…
poniedziałek, 16 marca 2015
Kujawsko-pomorskie safari
*uśmiech nr
4*
Drogi M.!
Dzisiaj
poniedziałek. To czas na podróż z Bydgoszczy do Torunia. Gotowy? Zaczynamy na
dworcu autobusowym. Jesteśmy na styk, jest 9.30 rano.
PKS ze
wszystkich środków transportu jest najmniej cool. Samolot z definicji jest
cool, pociąg to taki majestatyczny olbrzym z hukiem wtaczający się na peron.
Metro krzyczy „stolica!”. A dworce autobusowe są po prostu najmniej cool. Zero
majestatu, zero światowości.
Na
stanowisku pierwszym stoi pekaes,
Czarne
wycieraczki ma zdarte od łez.
Sapie,
benzyna z niego kapie,
Tęskni do
miejsc, których nie ma na mapie.
wtorek, 10 marca 2015
Skrzydlato mi
Try-ty-tyt Karo!
Najsamprzód albo najsampierw
chciałbym chciał Ci opowiedzieć pewną historię. Otóż jednego słonecznego dnia
wstałem rano i pomyślałem sobie, że dawno na blogu nie pojawił się żaden
wierszyk, wiersz, poemat, fraszka chociaż. Byłem tym tak zafrasowany, że
postanowiłem w następnym liście do Ciebie zamieścić przynajmniej limeryk, by
zadbać o poetycki rozwój (wątpliwy, bo wątpliwy, ale zawsze) naszego naplacnego
projektu. Pytasz się, gdzie jest puenta
tej historii? Był to bowiem pamiętny dzień przed-przedwczorajszy, w którym
zamieściłaś ostatni post zaczynający się… od wierszowanego Powiśla zza Wisły
widzianego, przez moje diwy zamieszkałego. I pomyślałem, że już never but
whatever. A właśnie, że nie whatever.
I mimo że już nie chciałem –
napisałem:
sobota, 7 marca 2015
Trytytki we włosach potargał wiatr
Drogi M.!
Dziwy, dziwy,
wieszasz diwy!
Jest li to czyn sprawiedliwy?
Dziwię, dziwię
się prawdziwie...
Jest li miło takiej diwie?
Więc niemałe potem zdziwko -
diwa diwę naprzeciwko
zaprasza na małe piwko!
niedziela, 1 marca 2015
Diwy na ściance
Moja Droga Karo!
Opowiem Ci bajkę. Dawno, dawno
temu, w czasach, gdy zdjęcia były czarno-białe, a świat o dziwo nie (sprawdzone
– pytałem kiedyś moją Babcię, jak się żyło w dawnych czasach, kiedy nie było
kolorów. Wyglądała na bardzo zdziwioną. A sześcioletni M. i tak miał wielkie
rozważania na temat: ‘kto ten świat pokolorował i czy dostał za to nagrodę
Nobla?’), właśnie wtedy nie żyły sobie celebrytki. W takich latach 60. strasznie
nudne musiało być np. życie redaktorów portalów plotkarskich. A nie… Dobra,
nieważne… Ktoś jednak wtedy żył! A ja, z racji tego, że jestem podobno
niedzisiejszy, opowiem Ci właśnie o nich, o tych nie-celebrytkach. Napiszę
zarówno o tych, które żyły wtedy, jak i o tych, które teraz zachowują się tak,
jakby świat nie poszedł w jakimś dziwnym kierunku (na szczęście!). Napiszę Ci o
nich, dopóki ich ilość jest taka, że zmieści się w jednym poście. Napiszę Ci,
gdyż winien im jestem przeprosiny – w końcu każdej z osobna zrobiłem krzywdę –
WSZYSTKIE JE POWIESIŁEM. O dziwo, wszystkie są czarno-białe. Przypadek? Nie
sądzę!
wtorek, 24 lutego 2015
5 rzeczy, których dowiedziałam się podczas ferii
Drogi M.!
Polityka, skreślenia, Iwany.... Czyś
ty w Warszawie, czy może w Domu Gribojedowa? Ja nadal w Bydgoszczy. Jutro wyjeżdżam i wracam do Torunia, bo kto bogatemu zabroni? Tak
sobie myślę, że te dylematy, o których piszesz nie mają na szczęście dużego przełożenia na praktykę. Gorzej byłoby, gdyby
np. bilet na pociąg miał zmienną cenę w zależności od tego, czy
wyjeżdżasz, czy wracasz. Pewnie wtedy szybko byś się zorientował gdzie dom Twój i serce Twoje. Ale to z drugiej strony może zmusiłoby
te, jak mówisz tysiące osób, które znam (czy oni o tym wiedzą,
że ja ich wszystkich znam? gdzie oni są? czy ja mogę ich sobie odpisać od podatku?) do jakiejś introspekcji. Ale chyba nie
byłoby to warte całego zamieszania i chaosu na kolei, bo wyobraź sobie: poczekalnia
pełna kłębiących się facetów, zastanawiających się czy jadą,
czy wracają i co im się bardziej opłaca. I każdy z widłami. I
każdy to Posejdon!
Ja natomiast bez wideł, kończę przerwę międzysemestralną, którą spędziłam na
zagorzałym nicnierobieniu. Zazwyczaj nie jestem
zwolenniczką takiego spędzania czasu. Ale trzeba ponoć wychodzić ze
swojej strefy komfortu i myśleć poza pudełkiem (wow, kalki
językowe śmieszne bardzo, wow). Jak się okazuje, ten czas był
pozytywny i nawet ciekawych rzeczy się nauczyłam! Prezentuję więc:
5 rzeczy, których dowiedziałam się podczas ferii:
1. Mam
najcudowniejszą babcię na świecie.
środa, 18 lutego 2015
Wyjazdy czy powroty?
Droga Karo!
Dzisiaj miało być o
poszukiwaniach inspiracji na kolejny tekst. Bardzo chwalebny to temat – tym
bardziej, że takie rozważania o rozważaniach jawią mi się niejako głęboko
filozoficznie, a co za tym idzie, niemal inteligentnie. Muszę Cię jednak
rozczarować. O szukaniu inspiracji napiszę jednak innym razem, chociaż z
pewnością do tego wrócę. Nie chodzi wcale o to, że natchnęło mnie, gdy
przeczytałem jeszcze raz Twój ostatni list i nie mogłem się powstrzymać, żeby w
duchu skomentować:
czwartek, 12 lutego 2015
Ciut sobie bimbam
Drogi M.!
Mam
nadzieję, że poprosiłeś tych Szwajcarów przed telewizorem, żeby zawołali jak
będzie Małysz skakał. A nie, czekaj… Nieważne. Swoją drogą, takie oglądanie
telewizji w sklepach ma fajny klimacik. Wskazuje na to, że gdzieś „coś” się
dzieje. Przypomniało mi się właśnie, że byłam kiedyś w markecie z telewizorami
i kilka osób zgromadziło się przy jednym, bo transmitowano akurat finał
jakiegoś mundialu czy mistrzostw Europy w piłce nożnej. Powstała z obcych sobie
ludzi taka mała wspólnota na te kilka minut. Było ekscytująco! Skończyło się na
karnych (rzutach, nie kodeksach)! Wygrali Niemcy.
czwartek, 5 lutego 2015
Recepty
Droga Karo!
W jakimś stopniu cieszy mnie, że nie tylko ja przeżywam perypetie z walizkami. Chociaż oczywiście współczuję Ci Twoich berlińskich przygód. U mnie, przynajmjniej do tej pory, obyło się bez takich ekscesów - jednak przed nami droga powrotna, więc lepiej nie zapeszać. Myślę też, że można w moim przypadku odtrąbić pewien sukces - zatem ogłaszam uroczyście (i prawdopodonie przedwcześnie) brak braków, tzn. wydaje mi się, że jak do tej pory wszystkie potrzebne rzeczy znajdują się tu ze mną. Tak w ramach odpowiedzi na Twoje post scriptum.
poniedziałek, 2 lutego 2015
Just in case
Drogi M.!
Podejmuję rzuconą rękawicę.
Doprawdy o niczym innym nie potrafiłam myśleć po przeczytaniu Twojej
wiadomości, jak tylko o uczuciach toreb. Naprawdę, zaskakująco pojemny to temat!
Natychmiast przypomniał mi się pewien wyjazd do Berlina, o którego niektórych
aspektach wolałabym zapomnieć. Ale skoro już okoliczności mnie zmusiły, to
postanowiłam wyleczyć traumę przeżywając ją jeszcze raz. Myślę, że warto
podkreślić, że historia jest w stu procentach oparta na faktach i to nie byle
jakich, bo autentycznych. Rzecz działa się pięć miesięcy temu w podróży pociągiem i autokarem na trasie
Bydgoszcz-Berlin via Poznań.
Aha, pokazałam tekst mojemu
koledze Cyprianowi i poradził mi, żeby dla efektu rozstrzelić czcionkę tu i
ówdzie. Nie żeby się na tym znał, jest tylko jakimś paryskim kloszardem.
czwartek, 29 stycznia 2015
O torbach i ludziach
Karo! – niezmiennie droga,
szanowna i jeszcze kilka innych serdecznych zwrotów
Szaleństwo zakuwania w
ostatnich tygodniach przyniosło, na szczęście, pozytywne efekty. Mam nadzieję
już nigdy więcej nie mierzyć się z praktykami, które bywają tak różne. Na kilka
tygodni mogę też odpocząć od Trybunałów, kazusów, Bruksel, ONZ-ów, świadczeń i innych
rebusów sic stantibusów. Ferie!
Oznacza to, że wciąż piszę do
Ciebie znad Wisły, jednak już nie powiślańskiej, a takiej bardziej tczewskiej.
Od wczoraj mierzę się też z pakowaniem – najpierw zabrać wszystkie rzeczy z
Warszawy, teraz tutaj przepakować się.
niedziela, 25 stycznia 2015
Swag bag
Halo Warszawa!
„W
tej Polsce nigdy ładu, a najmniej teraz” - pomyśleli Polacy w
każdym stuleciu dziejów. A że kraj chory psychicznie...? Wisława
Szymborska miała pewnie do czynienia z NFZ. Albo czymś, „gdzie
praktyka bywa różna”. Albo dowiedziała się, że od tego roku
Kocham Kino ma być nadawane tylko raz (słownie: jeden) w miesiącu.
Czasami naprawdę można się zdenerwować.
poniedziałek, 19 stycznia 2015
Już „Idę” pani Merylu!
Droga Karo!
Sesja to bardzo skomplikowana
sprawa. Coś o tym wiem. Też zdarza mi się ostatnio dużo przesiadywać w
bibliotekach. Mgiełki nie było. Za to Autorka podręcznika, który teraz
najczęściej mi towarzyszy, ma w zwyczaju na każdej niemal stronie nie zgadzać
się, zwłaszcza z ustawodawcą, Sądem Najwyższym, Trybunałem Konstytucyjnym,
Komisją Europejską czy miłościwie nam panującą Instytucją, w której „praktyka
tak bardzo jest różna”… Również od podawania definicji nie stroni. Przeciwnie –
są wszędzie. Nauczymy się tego jednak! I przeżyjemy! W końcu sesje są dla
ludzi. Chociaż w sumie nie… Sesje są dla studentów.
czwartek, 15 stycznia 2015
Przypisy przepisów
Mój Drogi M.!
Cieszę
się, że tak godnie wypełniasz obowiązki konsula honorowego i attache Torunia w
Warszawie! Na pewno koleżanka Jacka udławiła się z zazdrości w tej Holandii
serem Gouda (czyt. Hołda, o czym nikt nie wie) i rzuciwszy drewniaki na dywan z
tulipanów postanowiła wrócić do tej gościnnej, absurdalnej, mokrej Polski.
Wtedy,
przy Wazie, mógłbyś jej w wolnym tłumaczeniu wspomniany dwuwiersz Sztaundyngera
tak zacytować:
So you didn’t like Krak-ów?
Now this słup you must approve!
Cos you had in ass that place
Now this słup you must embrace
poniedziałek, 12 stycznia 2015
Na zawsze ‘guide’
Droga Karo, Szanowna Obywatelko!
Nim przejdę do meritum
dzisiejszej wiadomości – kilka uwag wstępnych:
1. Owszem, możemy sobie „obywatelić”
zgodnie z zasadami epoki słusznie minionej. Ja jednak zostanę także przy
zwrocie bardziej serdecznym. Nie jestem wszakże Urzędem Bezpieczeństwa!
2. Twój ostatni tekst o
savoir-vivrze skradł moje serce! Kiedy tylko będzie okazja, rezerwuję sobie tę
książeczkę do poczytania. To może być niezapomniane przeżycie!
3. Pisząc ostatnio o sesji,
poprosiłaś mnie „Napiszże też, proszę!”. Piszę więc:
niedziela, 11 stycznia 2015
"Wcale bowiem nie jest łatwo napisać przyzwoity list."
Obywatelu Współredaktorze!
Już tłumaczę, skąd ten staroświecki
wstęp. Otóż mam tendencję (dobrą/złą/na pewno sprawiającą ciekawe niespodzianki)
do odnajdywania we własnym domu a nawet, o zgrozo!, własnym pokoju, na własnej, o bogowie!,
półce, zapomnianych książek. Od czasu do czasu wpada mi w ręce jakaś całkiem
porzucona pozycja. Nie wiem jak to się dzieje, naprawdę. I zdarzyło się, znowu. Dzisiaj była to
książeczka niezwykła – podręcznik savoir-vivre’u wydany w 1956 roku!
sobota, 10 stycznia 2015
Apel podległych
Droga Karo!
O M. wiesz więcej niż Łepkowska
Gdyż jak Janda
jesteś wprost „Boska”!
Lecz M. umie też być tajemnicą
Zwłaszcza gdy
skryje się za tablicą
Zanim Bond w
Hondzie się nim zatroska.
(w ogóle – Bond w Hondzie!?!? A gdzie Jaguary, Astony Martiny, 2CV? Co Ci przyszło do głowy!?)
piątek, 9 stycznia 2015
Post drugi, niedługi
Drogi M.!
Podobno pierwsze pomysły są najlepsze, ale jednak nie wybraliśmy 'ping-ponga' na tytuł tego bloga. Przypadek...? Nie sądzę! Ewidentnie wygrała szlacheckość, polskość i zamiłowanie do broni białej oraz pieniactwa. Po co grać w ping-ponga jak można się pojedynkować! Pytasz: Co to będzie? A mnie raczej wraz z milionami rodaków zastanawiają bardziej polskie problemy: Komu to potrzebne? Kto za to zapłaci?
Podobno pierwsze pomysły są najlepsze, ale jednak nie wybraliśmy 'ping-ponga' na tytuł tego bloga. Przypadek...? Nie sądzę! Ewidentnie wygrała szlacheckość, polskość i zamiłowanie do broni białej oraz pieniactwa. Po co grać w ping-ponga jak można się pojedynkować! Pytasz: Co to będzie? A mnie raczej wraz z milionami rodaków zastanawiają bardziej polskie problemy: Komu to potrzebne? Kto za to zapłaci?
czwartek, 8 stycznia 2015
Pierwszy wśród równych, czyli rzecz o tym jak zaczynać, a nie jak kończyć
Droga Karo!
„2 stycznia
2015 godz. 20:14 M. napisał:
Po pierwsze:
pozdrawiam!
Po drugie: w
pociągu wpadł mi do głowy niejaki pomysł (trzeba uważać, bo to może być strzał
w dziesiątkę - JK Rowling Harry'ego Pottera też wymyśliła w pociągu!). A z
racji tego, że pomysł uwzględnia Twój udział, ciekaw jestem Twojej opinii.
Proszę rozważać, obalać, krytykować, zmieniać, aprobować lub czynić inne kroki
- katalog nieenumeratywny!
Subskrybuj:
Posty (Atom)