poniedziałek, 23 listopada 2015

Limerykiem w rutynę

Drogi świąteczny malkontencie*!

Jak się cieszę, że tak się zaaklimatyzowałeś w tej Warszawie. Czy może być na to lepszy dowód niż Twój ostatni list? Nie. Nie jest to powierzchowne kręcenie nosem. Jest to prawdziwie, głęboko, świadomie wyrażone obrzydzenie i rodzaj nerwicowego oni są wszędzie. Fantastyczne. Żeby nie powiedzieć kapitalne.

Pytasz, kto ogląda programy informacyjne – oj, są tacy. Jest taki specyficzny rodzaj wujków (być może w Twojej rodzinie się nie trafił lub przezornie ktoś podmienił go na jakąś Justynę). Wujkowie oglądający programy informacyjne w nadmiarze. Co oni z tego wynoszą? Kwestia niezwykle ciekawa! Wcale nie przykładowe informacje podane przez Ciebie, choć ich echo tam pobrzmiewa (informacji, nie wujków). Np.:
  • Z wizytą roboczą w Warszawie przebywa ciśnienie.
  • W Warszawie dziś rano most wynosi 1013 hPa i powoli płonie.
  • W Warszawie ogłoszono skład nowego remontu.
  • itd.
I między innymi dlatego często się w Polsce źle dzieje. 


Mój drogi M., limeryków Ci mało? To się świetnie składa, gdyż chciałam opisać Ci mój dzisiejszy dzień, ale był on tak zwyczajny! Więc ogłaszam rewolucję pod hasłem: LIMERYKIEM W RUTYNĘ.

Rano. Ćwiczenia ze zobowiązań. Jakaś uchwała. Ważna uchwała o odsetkach. W niej reguła akcesoryjności. Od każdej setki wódki rosną kaca skutki. Nie, nie, nie. O coś innego chodziło. Ale i tak Sąd Najwyższy rozbolała głowa, więc z zemsty napisał wystarczająco długie orzeczenie by i czytelnika rozbolała. Mściwy SN. Wybaczyłam mu jednak, bo powołał się na bogate komparatystyczne tło.

SN nie wiedział co orzec
i myśli sobie: Mój Boże!
Tak sobie radę dam:
- regułę wymyślę sam!
A orzecznictwo pomoże.

Później wykład. Znów zobowiązania. Znów odsetki. Wykład był długi, stąd seria limeryków. Łączą one prawo zobowiązań ze światem podwodnym. Dlaczego tematyka morska tego nie wiem nawet ja. Może dlatego, że to już było po kilku setkach? Inna teoria spiskowa mówi, że dlatego, że Krakowiaczek jeden miał koników siedem. Morskich.

Pewnej krewetce do portmonetki
dobierał się rekin po odsetki.
Ona na to hop pod wodę
potrącić je samochodem!
Żaden bank nie oszuka krewetki!

Pewien wieloryb był frankowiczem
i stał się przez to smutny jak Nietzsche.
Myślał, co by było gdyby
tak połknąć wszystkie pod-ryby?
Lecz połknął szwajcarskie słodycze.

Pewna meduza poręczyła dług.
Był to niestety jej nieszczęścia próg .
Stoczyła się aż na dno.
Do serca weź sobie to:
Dłużnik to jest poręczyciela wróg!

Wreszcie miałam włoski. Długie włoski miałam. To znaczy, długie zajęcia z włoskiego. W czasie, gdy Ty chyba tańczysz waltza. Jak powszechnie wiadomo, drugi miesiąc nauki języka to już czas najwyższy by zacząć w nim bycie il poeta czy tez, ściślej, la poetessa.

La grammatica Italiana
clara e non sunt interpretanda
perche la lingua latina
do wiersza mi się wcina?
Perche sono giurista
rzecz to oczywista!

To nawet nie był limeryk, ale było tak zabawnie, że nikt nie zauważył. Prawda?
Teraz już będzie naprawdę po włosku.

Mio amico caro!
Mi chiamo Karo.
Non sono sano
e amo italiano
Finisco. Tutto e chiaro.

Ciao, 
Karo

*z dopuszczalnym wyłączeniem własnych urodzin podmiotu.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz