Przede wszystkim chciałbym
uspokoić, zarówno Ciebie, jak i naszych wiernych Obywateli Czytelników. To nie
jest tak, że blog umarł, plac zasypały zwiędłe liście, ławeczka zaczęła
trzeszczeć i w ogóle wykreślili nas z planu internetów, a nawet z google maps. ‘Na
plac!’ żyje – jest co najwyżej w jakiejś przejściowej śpiączce. Przewracając
się zatem na drugi bok, mruknę tylko szybko tę wiadomość i… no cóż… wracam do
rzeczy o wiele mniej przyjemnych.