niedziela, 29 marca 2015

Ucieczkopokój, czyl nieoczekiwane pożytki z niewoli

Drogi M.!

13-letnia podróż do Gdyni? To można naprawdę dwuznacznie interpretować.

Dawno nie pisałam. Ale to nie moja wina. Aresztowali mnie. Ale bez obaw. Nie ma na razie powodu do odwiedzin i rozmów przez szklaną szybę. Chociaż to byłoby ciekawe, prawda? Strażnicy dziwiliby się bardzo z czego się tak zaśmiewamy. A my już na pewno mielibyśmy jakiś dobry powód. Na przykład opowiedziałabym jak to postanowiłam za własne pieniądze dać się zamknąć.

piątek, 20 marca 2015

Pendą i liną

Droga Karo!

Ustaliliśmy ostatnio, że pisanie bloga podróżniczego bardziej się opłaca, bo ma się darmowe hostele, sławę, popularność i tysiące lajków na Facebooku. Wiem też, że jeśli chcemy się rozwijać, powinniśmy w tym właśnie kierunku zmierzać. Nie potrafię jednak zrezygnować z naszego  stylu quasi-literackiego i opisywać wyłącznie znajdujące się wokół mnie ściany (chociaż może…). Dzisiaj będzie więc trochę o podróżach, a trochę o piosenkach.  Zapnij pasy i szykuj się do drogi, a ja podeślę w międzyczasie ten tekst do działu marketingu PKP. Może jako autorzy bloga podróżniczego dostaniemy darmowe bilety…

poniedziałek, 16 marca 2015

Kujawsko-pomorskie safari


*uśmiech nr 4*


Drogi M.!
Dzisiaj poniedziałek. To czas na podróż z Bydgoszczy do Torunia. Gotowy? Zaczynamy na dworcu autobusowym. Jesteśmy na styk, jest 9.30 rano.

PKS ze wszystkich środków transportu jest najmniej cool. Samolot z definicji jest cool, pociąg to taki majestatyczny olbrzym z hukiem wtaczający się na peron. Metro krzyczy „stolica!”. A dworce autobusowe są po prostu najmniej cool. Zero majestatu, zero światowości.

Na stanowisku pierwszym stoi pekaes,
Czarne wycieraczki ma zdarte od łez.
Sapie, benzyna z niego kapie,
Tęskni do miejsc, których nie ma na mapie.

wtorek, 10 marca 2015

Skrzydlato mi



Try-ty-tyt Karo!

Najsamprzód albo najsampierw chciałbym chciał Ci opowiedzieć pewną historię. Otóż jednego słonecznego dnia wstałem rano i pomyślałem sobie, że dawno na blogu nie pojawił się żaden wierszyk, wiersz, poemat, fraszka chociaż. Byłem tym tak zafrasowany, że postanowiłem w następnym liście do Ciebie zamieścić przynajmniej limeryk, by zadbać o poetycki rozwój (wątpliwy, bo wątpliwy, ale zawsze) naszego naplacnego projektu.  Pytasz się, gdzie jest puenta tej historii? Był to bowiem pamiętny dzień przed-przedwczorajszy, w którym zamieściłaś ostatni post zaczynający się… od wierszowanego Powiśla zza Wisły widzianego, przez moje diwy zamieszkałego. I pomyślałem, że już never but whatever. A właśnie, że nie whatever.
I mimo że już nie chciałem – napisałem:

sobota, 7 marca 2015

Trytytki we włosach potargał wiatr

Drogi M.!

Dziwy, dziwy,
wieszasz diwy!
Jest li to czyn sprawiedliwy?

Dziwię, dziwię
się prawdziwie...
Jest li miło takiej diwie?

Więc niemałe potem zdziwko -
diwa diwę naprzeciwko
zaprasza na małe piwko!

niedziela, 1 marca 2015

Diwy na ściance



Moja Droga Karo!

Opowiem Ci bajkę. Dawno, dawno temu, w czasach, gdy zdjęcia były czarno-białe, a świat o dziwo nie (sprawdzone – pytałem kiedyś moją Babcię, jak się żyło w dawnych czasach, kiedy nie było kolorów. Wyglądała na bardzo zdziwioną. A sześcioletni M. i tak miał wielkie rozważania na temat: ‘kto ten świat pokolorował i czy dostał za to nagrodę Nobla?’), właśnie wtedy nie żyły sobie celebrytki. W takich latach 60. strasznie nudne musiało być np. życie redaktorów portalów plotkarskich. A nie… Dobra, nieważne… Ktoś jednak wtedy żył! A ja, z racji tego, że jestem podobno niedzisiejszy, opowiem Ci właśnie o nich, o tych nie-celebrytkach. Napiszę zarówno o tych, które żyły wtedy, jak i o tych, które teraz zachowują się tak, jakby świat nie poszedł w jakimś dziwnym kierunku (na szczęście!). Napiszę Ci o nich, dopóki ich ilość jest taka, że zmieści się w jednym poście. Napiszę Ci, gdyż winien im jestem przeprosiny – w końcu każdej z osobna zrobiłem krzywdę – WSZYSTKIE JE POWIESIŁEM. O dziwo, wszystkie są czarno-białe. Przypadek? Nie sądzę!