*uśmiech nr
4*
Drogi M.!
Dzisiaj
poniedziałek. To czas na podróż z Bydgoszczy do Torunia. Gotowy? Zaczynamy na
dworcu autobusowym. Jesteśmy na styk, jest 9.30 rano.
PKS ze
wszystkich środków transportu jest najmniej cool. Samolot z definicji jest
cool, pociąg to taki majestatyczny olbrzym z hukiem wtaczający się na peron.
Metro krzyczy „stolica!”. A dworce autobusowe są po prostu najmniej cool. Zero
majestatu, zero światowości.
Na
stanowisku pierwszym stoi pekaes,
Czarne
wycieraczki ma zdarte od łez.
Sapie,
benzyna z niego kapie,
Tęskni do
miejsc, których nie ma na mapie.
„Halo,
legitymację pokaż, kolego!”
„Będę za
godzinę, spóźnię się trochę”
„Obrócisz
się w proch i sam jesteś prochem”
Może gdzieś
daleko są kolorowe kraje,
Lecz on na
dworcu tylko przystaje.
Czasem
spaliną ciężko odetchnie,
że żaden
pasażer się nie uśmiechnie.
I choćby
przyszło tysiąc hipsterów
i każdy
zasiadł do jego sterów
Jeszcze
więcej wsiądzie Polaków burych
Wiozących z
targu konfitury.
Bilet
kosztuje 8zł 40gr. Chciałabym uradować pana kierowcę, ale nie jestem Marią
Curie-Skłodowską. Odliczonej kwoty też nie mam. Znajduję w kieszeni
czterdzieści groszy chociaż na końcówkę. Pan kierowca ukontentowany. Jak
niewiele czasem trzeba. Mam przeczucie, ze to będzie dobry tydzień.
Przynajmniej lepszy od poprzedniego, przynajmniej pod takim względem, że może
nie wsypię sobie do owsianki gałki muszkatołowej zamiast cynamonu. W radiu w
równie pozytywnym tonie Enej wyśpiewuje:
Zbudujemy
dom wokół nas i ponad nami.
Zbudujemy dom wyżej gwiazd nad głowami.
Zbudujemy dom wyżej gwiazd nad głowami.
Za oknem już
kończy się ciągnąć Fordon. Słońce świeci jak szalone, a my wjeżdżamy na most. W radiu teraz:
I’ve had the time of my life,
No I’ve never felt this way before
Wisła.
Najbardziej polska z polskich rzek. Wystarczyłoby się jej trzymać i stąd w
jedną stronę dotarlibyśmy nad morze, w drugą – do Warszawy i Krakowa. Ale
przekraczamy most, by dotrzeć do… Strzyżawy. Cóż mogę powiedzieć? Strzyżawa to
jest Strzyżawa. Bawi tylko Ciebie i mnie. Już nawet do końca nie pamiętam,
dlaczego. Czy może dlatego, że nic w niej nie ma?
Yes, I swear
it’s the truth
And I owe it all to you.
Jedziemy
dalej. Autobus dzielnie zanurza się i wynurza z lasu. Po lewej stronie rządek
szeregowych identycznych domków. Wyobrażam sobie, że mieszkają w nich
identyczne rodziny, jeżdżące identycznymi samochodzikami, mające identyczne
dzieci i identyczne psy w identycznych ogródkach. Po prawej bocianie gniazdo. I
kolejne! I jeszcze jedno. Nigdy wcześniej nie zauważyłam, że tyle ich tutaj
jest. Ciekawe, jak przedstawiają się statystyki przyrostu naturalnego.
Miejscowość
Toporzysko i stosowna restauracja Toporzanka. Bliżej Torunia będzie
jeszcze zajazd Leśniczanka. A w Toporzysku poza tym skład węgla – skup
palet. A więc nadal Polska, zdecydowanie.
Zławieś. Tu
każdy dom to dom zły. Grozy dodają czarne litery składające się na tajemniczy
napis dlaczego? na ścianie jednego z budynków.
Górsk.
Wielki biały krzyż - pomnik ks. Popiełuszki. Chciałabym tu przyprowadzić
każdego, kto mówi, że za komuny było dobrze. "Komuna miała swoje
plusy." "Przynajmniej każdy miał pracę." Przyjedź tu, jeden z
drugim, zaparkuj (bo nie ma już zakazu zatrzymywania się, który tu perfidnie za
komuny stał) i powiedz to w twarz księdzu Popiełuszce.
Już coraz
bliżej Torunia. Rozgarty. Zastanawia mnie etymologia tego słowa. Brzmi jak
przymiotnik. Taki rozgarnięty, ale jednak nie na tyle, by zadbać o
gramatykę. Widzę jakiegoś pana, który niesie chodnikiem klatkę z chomikiem. O,
zrymowało się. Pociągnijmy to więc.
Gdzie on
niesie chodnikiem tę klatkę z chomikiem?
Nie jest on
starym prykiem, o nie!
Skąd on
niesie z chomikiem tę klatkę chodnikiem?
Nie dowiemy
się nigdy, nie.
Diabły tylko
to wiedzą
Kuszą
chomika miedzą
Lecz mu w
klatce faceta wyraźnie nie jest źle.
Wiedzą to
tylko czarty,
Bo to są
właśnie Rozgarty
Że niesie
facet chomika i nikt nie wie gdzie!
W tej
miejscowości jest też przy drodze lokal Lord Pub. Wyobrażam sobie, ze to
taki Country Club, jak w Wilkowyjach. W środku obsługuje Wioletka a
Czerepach knuje kolejny genialny plan.
Przy
wjeździe do Torunia ogłoszenie: GRUZ SPRZEDAM. Czyli, że też polskie miasto.
Obok Motoareny fascynująca mnie od zawsze „Agencja reklamowa w hipsterskim
budynku”. I już koniec; Broniewskiego/Reja - czas wysiadać.
Adele śpiewa
w radiu:
Should I give up Or should I Just keep chasing
pavements even if it leads nowhere?
Decyduję się
gonić chodniki.
Dziękuję.
(Cholera, zepsułam cały efekt?)
Karo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz