czwartek, 12 lutego 2015

Ciut sobie bimbam

Drogi M.!


                Mam nadzieję, że poprosiłeś tych Szwajcarów przed telewizorem, żeby zawołali jak będzie Małysz skakał. A nie, czekaj… Nieważne. Swoją drogą, takie oglądanie telewizji w sklepach ma fajny klimacik. Wskazuje na to, że gdzieś „coś” się dzieje. Przypomniało mi się właśnie, że byłam kiedyś w markecie z telewizorami i kilka osób zgromadziło się przy jednym, bo transmitowano akurat finał jakiegoś mundialu czy mistrzostw Europy w piłce nożnej. Powstała z obcych sobie ludzi taka mała wspólnota na te kilka minut. Było ekscytująco! Skończyło się na karnych (rzutach, nie kodeksach)! Wygrali Niemcy.
Z jeszcze bardziej ekscytujących rzeczy, wszystko wskazuje na to, że również już mam za sobą sesję. Właśnie wróciłam z ostatniego egzaminu. Nie wierzę, że to już połowa studiów. Trochę cały czas się czuję jak przed pierwszym kolokwium z ekonomii. Tym razem, nie tylko uczyłam się sama, ale tez sporo powtarzałyśmy wspólnie z Kasia i Natalia. Takie „study group” to bardzo pozytywna  sprawa, bo jakoś łatwiej się skupić i coś sobie wyjaśnić, skojarzyć, usystematyzować. Naprawdę to działa. Oczywiście, czym byłaby nauka na egzamin bez sucharów? Niektóre nasze ostatnie przemyślenia są, moim zdaniem, godne filozoraptora. 

Tu tylko kilka przykładów, tj. katalog otwarty:


  • W jaki sposób pracownik, któremu udzielono zwolnienia ze względu na pogrzeb bliskiej osoby powinien powrócić do pracy? Bez zbędnej zwłoki.

  • Dzień dobry! Płatność gotówką czy Kartą Narodów Zjednoczonych?

  • Czy popełnienie błędu w odpowiedzi na pytanie dotyczące błędu jest błędem? Czy podaniem przykładu?

  • Czy podstęp może polegać na informacji o braku podstępu?

  • Stosunek pracy jest stosunkiem dwustronnym zobowiązaniowym, co oznacza, że płacisz i płaczesz, ale też jesteś stroną uprawnioną i wtedy rżysz w radości. Płacz i płać. Żryj i rżyj. (Powtarzać na głos aż straci sens. Wspaniała rozrywka, polecam.)


To ciekawe, co piszesz o Warszawie i zagranicy. Sądzę, że większość ludzi ma takie poczucie, że gdyby urodzili się/mieszkali/pracowali gdzie indziej to byliby zupełnie kimś innym. A przecież patrząc z perspektywy kosmosu to wszyscy jesteśmy de facto stłoczeni jeden na drugim. Jak chodzi o nasz kraj, to dochodzi jeszcze do tego wciąż jeszcze pokutujące wyobrażenie „Zachodzie”. Że „na Zachodzie” to dopiero jest życie! Tu big beat a tam rock and roll. I kolejek nie ma. Ale masz rację, że teraz już te różnice się pozacierały. I niech każdy ma tę swoją Meryl, popieram! Czy ja mogłabym mieszkać poza Polską? Myślę, że tak, chociaż raczej nie chciałabym wyjechać stad na zawsze. Język polski jest oczywiście najpiękniejszy, ale i inne mają swoje cudowności, n’est –ce pas?  
Last but not least krótkie słowo rymowane w tej materii.


W miarę jedzenia rośnie apetyt 
na wawy, londyny i tablety.
Zmian szukam u siebie
a nie w jakimś niebie,
bo tam ciutkę za drogie bilety!


Karo


   
 

    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz