Droga Karo!
Sesja to bardzo skomplikowana
sprawa. Coś o tym wiem. Też zdarza mi się ostatnio dużo przesiadywać w
bibliotekach. Mgiełki nie było. Za to Autorka podręcznika, który teraz
najczęściej mi towarzyszy, ma w zwyczaju na każdej niemal stronie nie zgadzać
się, zwłaszcza z ustawodawcą, Sądem Najwyższym, Trybunałem Konstytucyjnym,
Komisją Europejską czy miłościwie nam panującą Instytucją, w której „praktyka
tak bardzo jest różna”… Również od podawania definicji nie stroni. Przeciwnie –
są wszędzie. Nauczymy się tego jednak! I przeżyjemy! W końcu sesje są dla
ludzi. Chociaż w sumie nie… Sesje są dla studentów.
Okazuję jednak słabość. W
momentach, kiedy tak bardzo nie chce mi się już dłużej uczyć, rozpoczynam z
Autorką walkę na wzrok. Kto pierwszy mrugnie – przegrywa. Jeśli przegram ja –
czytam podręcznik dalej, jeśli przegra ona – obowiązkowo musi zajrzeć na bloga.
Niestety Autorka ma przewagę,
bo, cholera jasna, jest na zdjęciu!
W czasie, kiedy my ślęczymy
nad bardzo grubymi książkami, reszta narodu zdaje się jednak być całkowicie
pochłonięta czymś innym i nieustannie ogląda Trwające Info Superstacji News 24,
próbując odpowiedzieć sobie na pytanie: czy Amerykanie wreszcie nas docenią!?
Czymże są przecież wizy albo żołnierze w Iraku, gdy mamy szansę na Oscara!
Tłumaczę się wszystkim dookoła.
Ba! Kiedyś nawet tłumaczyłem się z tego Tobie. Wytłumaczę się zatem jeszcze
raz, bo okoliczności ku temu są sprzyjające. To nie jest tak, żebym uważał, że
„Ida” to zły film. Przeciwnie. Uważam, że jest filmem bardzo dobrym. Rola Agaty
Kuleszy, jak zwykle wbija w kinowy fotel. A scena z oknem (wtajemniczeni wiedzą
o co chodzi, reszcie nie spoilerujemy) jest jedną z tych, które zrobiły na mnie
największe wrażenie w historii wszystkich robiących wrażenie scen. Jest jednak
w tym wszystkim pewien zgrzyt. Różnica, którą wyczuwam między filmem wybitnym,
a tym po prostu bardzo dobrym.
Nasza dobra znajoma Agnieszka
Holland powiedziała, że ten film jest „bezczelnie minimalistyczny”. I z tym
akurat w zupełności się zgadzam. Dawno takiego obrazu nie było. Wciąż jednak
trochę nie ogarniam całego szumu, jaki wokół niego powstał. Rozumiem, że może
się podobać, chociaż rozmiary tego podobania przechodzą trochę moje możliwości
percepcji. A może po prostu się nie znam.
Jakież było jednak moje
zdziwienie, kiedy przeczytałem ostatnio w kilku felietonach i komentarzach
internetowych, że nie jestem w tym zdaniu odosobniony. Otóż w ogólnonarodowej,
oscarowo-złotoglobowej histerii przebiły się głosy, że „Ida” się nie podoba!
Ciekawe… – pomyślał M.
Po czym przeczytał do końca. I
zwariował. Film został skrytykowany, ponieważ jest „antypolski”. Żeby było
śmieszniej, uważa tak zarówno skrajnie prawa, jak i skrajnie lewa strona. Bo
stosunek do Żydów, bo Polacy przedstawieni prymitywnie, bo nie ma bohaterów
narodowych i w ogóle wszyscy są źli. Hańba!
Zastanawiam się, w jakiż to
sposób „antypolski” może być film, który tak promuje polską kinematografię na
całym świecie. Nie poważam Oscarów jako najbardziej prestiżowych nagród –
najpopularniejsze owszem, ale jednak nie pamiętam, żeby w ostatnich dziesięciu
latach mojej względnej filmowej świadomości Akademia nie wprawiła mnie w
oburzenie, niedowierzanie, a przynajmniej zdziwienie. Ale i tak wydaje mi się,
że nie ma lepszej rekomendacji dla filmu i kraju, który reprezentuje, niż
reżyser z producentami przechadzający się po czerwonym dywanie przed Dolby
(zwanym dawniej Kodak) Theatre.
Żeby zrozumieć istotę
antypolskości „Idy” musiałem zgłębić w związku z tym, co to jest ‘polskość’. Od
blisko trzech lat ląduje ze mną w każdym kolejnym mieszkaniu (a kilka ich już
było…) mała książeczka zatytułowana „Polska to jest wielka rzecz”. Jeździ
zresztą za mną, nie przez tytuł czy treść, a głównie ze względu na dedykację,
która jest dla mnie zdecydowanie najważniejszą jej częścią. Od razu zaznaczam
również, że nie jest to podręcznik, jak się nadziewać na bagnety moskali czy
wysadzać pociągi herr okupanta. To po prostu zbiór cytatów o Polsce i Polakach.
W poszukiwaniu odpowiedzi otworzyłem ją też dzisiaj i przeczytałem Wisławę
Szymborską:
„Czasami mi się wydaje, że ten kraj jest
chory psychicznie”.
Wszystko jasne.
Po raz pierwszy jest też chyba
tak, że nie jestem najbardziej zorientowany w kategorii „Najlepsza aktorka
pierwszoplanowa”, a to ta rywalizacja zawsze przykuwała moją uwagę i zazwyczaj
znałem praktycznie wszystkie role. Może to też dlatego, że brak tam Judi Dench,
Helen Mirren, Maggie Smith no i Meryl. Meryl jest za to gdzieś indziej. W
drugoplanowych. Ciekawe, czy pomyślała sobie „Oh no, not her. Again!”, gdy się
dowiedziała. Filmu wprawdzie (jeszcze!) nie widziałem, ale to przecież Meryl. I
śpiewa! Niżej poziomu genialności to raczej spaść nie może :)
O Meryl i jej fenomenie będziemy
pewnie pisać jeszcze nie raz (i bardzo słusznie). W kontekście jej kolejnej
nominacji, przypomniało mi się jednak zdanie, które czytałem kiedyś w jakimś kolejnym
zestawieniu w stylu >>po czym poznać, że jesteś psychofanem Meryl
Streep<<. A brzmiało to mniej więcej tak: „często odnosisz się do Meryl Streep jak do Jezusa lub Boga (którzy są
przecież podobno tym samym, tak?) i jesteś znany z wielbienia jej zamiast Boga.
Ale czy Bóg ma trzy Oscary i osiem Złotych Globów? Nie wydaje mi się!”.
Przyznaję się bez bicia – jestem psychofanem Meryl S. (jakby ktoś kiedykolwiek w to wątpił…). Nie wiem, jakie ma szanse na czwartego pozłacanego chłopka, ale czy to ma jakiekolwiek znaczenie?
Nie pamiętam z kolei tak dobrze
obsadzonej kategorii „najlepszy film nieanglojęzyczny”. Wprawdzie bardzo brak
mi tu „Mommy” Xaviera Dolana, ale to już moje osobiste tragedie, które jestem w
stanie sobie bardzo łatwo wytłumaczyć całkowitym skretynieniem Akademii. Każdy
z pozostałych filmów, które się tam znalazły – urzeka, prowokuje, zachwyca!
Mądre „Mandarynki”, subtelna „Ida”, naprawdę dzikie „Dzikie historie”, wreszcie
zachwycający, wstrząsający i pięknie sfotografowany przy okazji „Lewiatan”. (Tego
afrykańskiego filmu nie widziałem – rasista!)
W ogólnopolskiej histerii co „Idzie”
idzie, a co nie idzie, a nawet nie ujdzie – ja cieszę się, że, niezależnie od
werdyktu nieprzewidywalnej Akademii, wygra naprawdę dobre kino! Jeśli będzie to
„Ida” – nie spuszczę nosa na kwintę. Jeśli nie wygra (w naszej nomenklaturze
pojawiłyby się pewnie tytuły >>przegrała Oscary<<) też nie będę się
specjalnie smucił. Można mnie bowiem teraz uznać za równie antypolskiego, co sam
film, ale – z całym szacunkiem – ja bym głosował na „Lewiatana”.
M.
Ps. Podrzucam co lepsze
cytaty o PL:
· „Po takiej
dawce Wagnera chce mi się napaść na Polskę” Woody Allen
· „W tej Polsce nigdy ładu, a najmniej teraz”
Aleksander hrabia Fredro
· „Polak,
jak mu przyjdzie fantazja do głowy, może być całkiem porządnym człowiekiem.”
Tadeusz Kotarbiński – moje ulubione!
· „Polacy są zbyt inteligentni na swoje położenie
geograficzne” Jarosław Iwaszkiewicz
· „Wyzwolić
człowieka w Polaku” Witold Gombrowicz
· „Polakom zagraża nie tyle wódka, co woda sodowa”
Paweł Jasienica
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz