poniedziałek, 19 stycznia 2015

Już „Idę” pani Merylu!



Droga Karo!

Sesja to bardzo skomplikowana sprawa. Coś o tym wiem. Też zdarza mi się ostatnio dużo przesiadywać w bibliotekach. Mgiełki nie było. Za to Autorka podręcznika, który teraz najczęściej mi towarzyszy, ma w zwyczaju na każdej niemal stronie nie zgadzać się, zwłaszcza z ustawodawcą, Sądem Najwyższym, Trybunałem Konstytucyjnym, Komisją Europejską czy miłościwie nam panującą Instytucją, w której „praktyka tak bardzo jest różna”… Również od podawania definicji nie stroni. Przeciwnie – są wszędzie. Nauczymy się tego jednak! I przeżyjemy! W końcu sesje są dla ludzi. Chociaż w sumie nie… Sesje są dla studentów.

Okazuję jednak słabość. W momentach, kiedy tak bardzo nie chce mi się już dłużej uczyć, rozpoczynam z Autorką walkę na wzrok. Kto pierwszy mrugnie – przegrywa. Jeśli przegram ja – czytam podręcznik dalej, jeśli przegra ona – obowiązkowo musi zajrzeć na bloga.
Niestety Autorka ma przewagę, bo, cholera jasna, jest na zdjęciu!

W czasie, kiedy my ślęczymy nad bardzo grubymi książkami, reszta narodu zdaje się jednak być całkowicie pochłonięta czymś innym i nieustannie ogląda Trwające Info Superstacji News 24, próbując odpowiedzieć sobie na pytanie: czy Amerykanie wreszcie nas docenią!? Czymże są przecież wizy albo żołnierze w Iraku, gdy mamy szansę na Oscara!

Tłumaczę się wszystkim dookoła. Ba! Kiedyś nawet tłumaczyłem się z tego Tobie. Wytłumaczę się zatem jeszcze raz, bo okoliczności ku temu są sprzyjające. To nie jest tak, żebym uważał, że „Ida” to zły film. Przeciwnie. Uważam, że jest filmem bardzo dobrym. Rola Agaty Kuleszy, jak zwykle wbija w kinowy fotel. A scena z oknem (wtajemniczeni wiedzą o co chodzi, reszcie nie spoilerujemy) jest jedną z tych, które zrobiły na mnie największe wrażenie w historii wszystkich robiących wrażenie scen. Jest jednak w tym wszystkim pewien zgrzyt. Różnica, którą wyczuwam między filmem wybitnym, a tym po prostu bardzo dobrym.

Nasza dobra znajoma Agnieszka Holland powiedziała, że ten film jest „bezczelnie minimalistyczny”. I z tym akurat w zupełności się zgadzam. Dawno takiego obrazu nie było. Wciąż jednak trochę nie ogarniam całego szumu, jaki wokół niego powstał. Rozumiem, że może się podobać, chociaż rozmiary tego podobania przechodzą trochę moje możliwości percepcji. A może po prostu się nie znam.

Jakież było jednak moje zdziwienie, kiedy przeczytałem ostatnio w kilku felietonach i komentarzach internetowych, że nie jestem w tym zdaniu odosobniony. Otóż w ogólnonarodowej, oscarowo-złotoglobowej histerii przebiły się głosy, że „Ida” się nie podoba!
Ciekawe… – pomyślał M.
Po czym przeczytał do końca. I zwariował. Film został skrytykowany, ponieważ jest „antypolski”. Żeby było śmieszniej, uważa tak zarówno skrajnie prawa, jak i skrajnie lewa strona. Bo stosunek do Żydów, bo Polacy przedstawieni prymitywnie, bo nie ma bohaterów narodowych i w ogóle wszyscy są źli. Hańba!

Zastanawiam się, w jakiż to sposób „antypolski” może być film, który tak promuje polską kinematografię na całym świecie. Nie poważam Oscarów jako najbardziej prestiżowych nagród – najpopularniejsze owszem, ale jednak nie pamiętam, żeby w ostatnich dziesięciu latach mojej względnej filmowej świadomości Akademia nie wprawiła mnie w oburzenie, niedowierzanie, a przynajmniej zdziwienie. Ale i tak wydaje mi się, że nie ma lepszej rekomendacji dla filmu i kraju, który reprezentuje, niż reżyser z producentami przechadzający się po czerwonym dywanie przed Dolby (zwanym dawniej Kodak) Theatre.

Żeby zrozumieć istotę antypolskości „Idy” musiałem zgłębić w związku z tym, co to jest ‘polskość’. Od blisko trzech lat ląduje ze mną w każdym kolejnym mieszkaniu (a kilka ich już było…) mała książeczka zatytułowana „Polska to jest wielka rzecz”. Jeździ zresztą za mną, nie przez tytuł czy treść, a głównie ze względu na dedykację, która jest dla mnie zdecydowanie najważniejszą jej częścią. Od razu zaznaczam również, że nie jest to podręcznik, jak się nadziewać na bagnety moskali czy wysadzać pociągi herr okupanta. To po prostu zbiór cytatów o Polsce i Polakach. W poszukiwaniu odpowiedzi otworzyłem ją też dzisiaj i przeczytałem Wisławę Szymborską:
„Czasami mi się wydaje, że ten kraj jest chory psychicznie”.
Wszystko jasne.

Po raz pierwszy jest też chyba tak, że nie jestem najbardziej zorientowany w kategorii „Najlepsza aktorka pierwszoplanowa”, a to ta rywalizacja zawsze przykuwała moją uwagę i zazwyczaj znałem praktycznie wszystkie role. Może to też dlatego, że brak tam Judi Dench, Helen Mirren, Maggie Smith no i Meryl. Meryl jest za to gdzieś indziej. W drugoplanowych. Ciekawe, czy pomyślała sobie „Oh no, not her. Again!”, gdy się dowiedziała. Filmu wprawdzie (jeszcze!) nie widziałem, ale to przecież Meryl. I śpiewa! Niżej poziomu genialności to raczej spaść nie może :)

O Meryl i jej fenomenie będziemy pewnie pisać jeszcze nie raz (i bardzo słusznie). W kontekście jej kolejnej nominacji, przypomniało mi się jednak zdanie, które czytałem kiedyś w jakimś kolejnym zestawieniu w stylu >>po czym poznać, że jesteś psychofanem Meryl Streep<<. A brzmiało to mniej więcej tak: „często odnosisz się do Meryl Streep jak do Jezusa lub Boga (którzy są przecież podobno tym samym, tak?) i jesteś znany z wielbienia jej zamiast Boga. Ale czy Bóg ma trzy Oscary i osiem Złotych Globów? Nie wydaje mi się!”.

Przyznaję się bez bicia – jestem psychofanem Meryl S. (jakby ktoś kiedykolwiek w to wątpił…). Nie wiem, jakie ma szanse na czwartego pozłacanego chłopka, ale czy to ma jakiekolwiek znaczenie?



Nie pamiętam z kolei tak dobrze obsadzonej kategorii „najlepszy film nieanglojęzyczny”. Wprawdzie bardzo brak mi tu „Mommy” Xaviera Dolana, ale to już moje osobiste tragedie, które jestem w stanie sobie bardzo łatwo wytłumaczyć całkowitym skretynieniem Akademii. Każdy z pozostałych filmów, które się tam znalazły – urzeka, prowokuje, zachwyca! Mądre „Mandarynki”, subtelna „Ida”, naprawdę dzikie „Dzikie historie”, wreszcie zachwycający, wstrząsający i pięknie sfotografowany przy okazji „Lewiatan”. (Tego afrykańskiego filmu nie widziałem – rasista!)

W ogólnopolskiej histerii co „Idzie” idzie, a co nie idzie, a nawet nie ujdzie – ja cieszę się, że, niezależnie od werdyktu nieprzewidywalnej Akademii, wygra naprawdę dobre kino! Jeśli będzie to „Ida” – nie spuszczę nosa na kwintę. Jeśli nie wygra (w naszej nomenklaturze pojawiłyby się pewnie tytuły >>przegrała Oscary<<) też nie będę się specjalnie smucił. Można mnie bowiem teraz uznać za równie antypolskiego, co sam film, ale – z całym szacunkiem – ja bym głosował na „Lewiatana”.

M.

Ps. Podrzucam co lepsze cytaty o PL:

· „Po takiej dawce Wagnera chce mi się napaść na Polskę” Woody Allen
· „W tej Polsce nigdy ładu, a najmniej teraz” Aleksander hrabia Fredro
· „Polak, jak mu przyjdzie fantazja do głowy, może być całkiem porządnym człowiekiem.” Tadeusz Kotarbiński – moje ulubione!
· „Polacy są zbyt inteligentni na swoje położenie geograficzne” Jarosław Iwaszkiewicz
· „Wyzwolić człowieka w Polaku” Witold Gombrowicz
· „Polakom zagraża nie tyle wódka, co woda sodowa” Paweł Jasienica

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz